poniedziałek, 23 stycznia 2012

Najlepsze oscypki są na placu ... pod Gubałówką

Powrót do podgubałówki. W drodze do kolejki na kolejkę mijamy spora liczbę straganów oferujących  wędzony specjał dla fanów sera. Całość transakcji odbywa się pod czujnymi oczami miejskiej awifauny.
Gołąbki z oscypkami
W okresie sylwestrowym tłumy na Krupówkach były potężne. Poważnym problemem stało się znalezienie miejsca do uzupełnienia kalorii w postaci obiadu. Dochodziło do tego, że w restauracjach ustawiały się regularne kolejki do konkretnych stolików.
Jako żywo przed mymi oczami ukazał się obraz, jaki został opisany w felietonie "Wiosłuj pan te zupe" przez Stefana Wiecheckiego w wydanym w 1968 roku zbiorze "Śmiech śmiechem", nawiasem mówiąc, serdecznie polecam twórczość Wiecha.
Przytoczę mały fragment, mam nadzieję, że ACTA mnie nie zakopie w ogrodzie:

"Zajęliśmy z żoną miniaturowy stolik, (…) Nagle spostrzegłem za sobą jakąś panią, która jedną ręką opierała się o poręcz mego krzesła, a drugą przytrzymywała miłego czteroletniego chłopczyka, usiłującego fiknąć koziołka.
Myślałem, że to ktoś znajomy, i zerwałem się szarmancko z krzesła, żeby się przywitać.
— Czy państwo już zjedli? — zapytała pani z dziecięciem, próbując usadowić się błyskawicznie na moim krześle.
— Ależ nie, jeszcześmy nie zaczęli.
— Szkoda, wobec tego zaczekamy.
W tej chwili przyniesiono nam zupę. Wzięliśmy się raźno do jedzenia, bo przede wszystkim za krzesłem czekała pani, a po drugie, jej synek kopał mnie miarowo i systematycznie w kostkę.
— Sławuś, stój spokojnie, przeszkadzasz panu jeść, w ten sposób będziemy czekali jeszcze dłużej — monitowała chłopca mama.
Usiłowałem przyspieszyć spożycie, ale było to dość trudne, bo zupa parzyła.
— Zwłaszcza że, proszę pani, zupa gorąca — usiłowałem tłumaczyć się kandydatce na moje miejsce.
— Co on mówi? — dobiegł mnie potężny bas, jakby spoza niej. Obejrzałem się; istotnie, za panią z synkiem stał niski brunet w pomidorowym wdzianku.
— Ten pan mówi, że zupa gorąca.
— Trajluje, tu zupy są zawsze zimne —odparł na to bas.
— Lipa. W lokalu chce facet za swoje parę złotych dłużej posiedzieć — podtrzymywał go jakiś śpiewny dyszkant. — Wiosłuj pan te zupę prędzej. Wtedy dopiero zauważyłem z przerażeniem, że za brunetem stoi chudy blondynek we wdzianku koloru razowca na miodzie. Kolejkę zamykały dwie starsze panie, robiące na drutach zielone swetry. (...)". (Stefan Wiechecki "Śmiech śmiechem")

W ferworze oczekiwania zdarzy się jednemu czy drugiemu wyjść nie tędy z lokalu lub wygnieść szybę plecami. Wtedy robi się szum, zbiegowisko i przyjeżdża Policja. Tak też stało się i tym razem:
Jak na tak znaczą liczbę turystów to i tak mało strat.
Szyba zadrżała i z jękiem pękła.

Yashica Mat 124G, Tri-x 400 120, Epson V500.

1 komentarz:

  1. Jak na dzikim zachodzie.
    Nie dziwie się, że ktoś wyszedł niewłaściwą stroną knajpy, widocznie ktoś wytłumaczył komuś, że irytuję go takie stanie nad talerzem ;)

    OdpowiedzUsuń