czwartek, 29 lipca 2010

Kudowa-Zdrój dzień 6

Środa powitała nas niebieskim niebem, kilkoma chmurkami i ciepłem. Decyzja zapadła szybko, jedziemy do Kłodzka. O podziemiach minerskich fortu tylko słyszałem, bo nie dane mi było zobaczyć ich podczas poprzedniej bytności w okolicach. Tutaj też kręcono sceny do ostatniego odcinka „Czterech pancernych i psa”. To w nim kapitan Pawłow rozbroił bombę zegarową zagrażającą całemu miastu. Po szczęśliwie wykonanym zadaniu uradowana załoga wspięła się po schodach fortu aby z góry podziwiać panoramę okolic. Zdradziecko padł strzał. Ostatni tej wojny dla załogi Rudego, ale który śmiertelnie ranił kapitana. Tak jak podczas tej sceny i tym razem na tarasie widokowym wiał wiatr. Widok bardzo się nie zmienił. Oczywiście pojawiły się barierki, aby turyści nie pospychali się w dół, zniknęło kilka drzew a krajobraz „wzbogacił” się o wieżowce. Nie mniej podobieństwa widać na pierwszy rzut oka.
Widok na Kłodzko z tarasu widokowego. Filmowe miejsce śmierci kapitana Pawłowa
Część widoku na Kłodzko. Całą panoramę wrzucę po powrocie do domu.
Filmowe schody, po której wbiegała załoga Rudego. W rzeczywistości są krótsze niż wynikałoby to ze sceny.

Kudowa-Zdrój dzień 5

Wtorek to delikatny wypad do pobliskiego Lewina Kłodzkiego z interesującym kamiennym wiaduktem kolejowym i Wambierzyc z ich imponującą bazyliką.
Most kolejowy w Lewinie Kłodzkim
Lewin Kłodzki jest to wieś leżąca przy drodze krajowej nr 8 pomiędzy Kudową-Zdrój a Dusznikami-Zdrój. Łatwo poznać jego lokalizację, ponieważ na jego terenie leży a raczej stoi monumentalny wiadukt kolejowy z 1905 roku. Wieś jest o tyle ciekawa, że jeszcze do 1946 r. posiadała nadane w 1401 roku prawa miejskie (dla porównania Rzeszów prawa otrzymał w 1354 r.). Miejskość widać do dzisiaj. Zabudowa co prawda mocno dostała po cegłach, ale już na pierwszy rzut oka widać, iż nie jest to pierwsza lepsza wieś. Z ciekawostek, w Lewinie Kłodzkim tuż obok kolejowego wiaduktu swą posiadłość ma Violetta Villas.
Ten sam most i perspektywa ptasia. Na parkingu cierpliwie czeka Hanka.
Lewin Kłodzki

Kudowa-Zdrój dzień 4

Poniedziałek, nastał dzień uderzenia na Błędne Skały i Szczeliniec. Mimo złowieszczych prognoz underground.com znowu nam się udało. Na pierwszy ogień poszły Błędne Skały. 

Czeskie Broumovske Steny, widok ze Szczelińca
Po niedzielnej wycieczce do Pstrążnej tym razem darowaliśmy sobie kozaczenie i do celu pojechaliśmy samochodem. Zresztą, do rezerwatu dojeżdża się pięknie wyasfaltowaną tzw. Szosą stu zakrętów. Moje uwielbienie do takich odcinków spowodowało, że nie było mowy aby wlec się tam jakimś busem czy innym PKSem. Wspaniała zabawa trwała do ok. 2/3 podjazdu, po czym trafiliśmy na kierowców z nizin naszego kraju, którzy na takich górkach czują się jakby zostali zesłani tu za karę. Dalej już grzecznie dotarliśmy do miejsca gdzie podjazd do Błędnych oddziela się od głównej szosy. Za podjazd bocznym asfaltem pod sam rezerwat należy uiścić opłatę w wysokości 10 zł, a możliwy jest on tylko o pełnych godzinach zegarowych, zjazd w połowie godziny. Wycieczkę po Błędnych Skałach otwiera taras widokowy na okolicę. Później zagłębiliśmy się w labirynty utworzone przez erozję. 

Błędne skały
Zróżnicowanie form skalnych przyprawia o ból głowy i nie każdy obiektyw jest w stanie objąć dość dużo aby pokazać korelacje interesujących skałek z najbliższym otoczeniem. Miejsca jest mało, a ściany niekiedy wysokie. Na szczęście mam Samyanga :D Jedna rada, nie dajcie się porwać nurtowi turystów zaliczających atrakcje. Oni przychodzą tylko po to aby odbębnić poszczególne miejsca lotem błyskawicy, zrobić zdjęcia pamiątkowe rozradowanej rodzinki na tle płyty upamiętniającej zbrodnie II Wojny Światowej i pognać dalej, byle było co znajomym pokazywać. Kiedy udało się przetrzymać najazd Hunów i wycieczki z młodzieżowego obozu letniego, wtedy mogliśmy zwolnić kroku i po napawać się deszczo, mrozo i wiatrodziełem natury.

wtorek, 27 lipca 2010

Kudowa-Zdrój dzień 2 i 3

Nastał weekend i w normalnej sytuacji do Kudowej zjechałaby masa turystów. Jednak pogoda była bardziej niż nieprzewidywalna więc i spokój też był większy. W sobotę wybraliśmy się do Duszników-Zdrój na moją osobistą wycieczkę sentymentalną. Wszak spędziłem tutaj wraz z rodzicami i bratem wakacje chyba 1989 roku. Udało mi się nawet znaleźć dom wypoczynkowy w którym gościliśmy – OWW Grunwald. Niestety, z zewnątrz wygląda tak, jakby w ciągu tych 21 lat elewacja nie była odnawiana. Przespacerowaliśmy się parkiem zdrojowym, który dość ucierpiał w powodzi jaka nawiedziła Duszniki w 1998 roku. Mimo pochmurnego mroku widać, że odbudowany park utrzymywany jest w pięknym stanie. W Rzeszowie chyba jeszcze długo przyjdzie nam czekać na podobny.

Dość miłym zbiegiem okoliczności był fakt, że akurat w weekend w Dusznikach odbywało się święto papieru w lokalnym Muzeum Papieru. Można było własnoręcznie „wyczerpać” papier, wydrukować coś na ręcznej maszynie drukarskiej, oglądnąć ekspozycję związaną z historią papieru.

Ekspozycja w Muzeum papieru
Czerpanie papieru
Kot Dusznicki


poniedziałek, 26 lipca 2010

Kudowa-Zdrój dzień 1

Dzień zdominował przejazd do „m.p.” czyli miejsca przeznaczenia. Wyjazd o 3:00 dojazd o 9:20 bez większych ekscesów. Wnioski z przejazdu są takie:
- krajówką pomiędzy Rzeszowem i Tarnowem da się płynnie przejechać, ale wcześnie rano, inaczej ciemna mogiła,
- płatny odcinek autozdrady (po 8 zł na dwóch bramkach grrr) jest wiecznie w remoncie,
- darmowa część A4 oferuje równie dobrą nawierzchnię jak świeżo oddane odcinki dróg, a po drodze utrudnienia liczy się w promilach,
- niektórzy kierowcy tzw. TIRów to idioci. Podkreślam, niektórzy. Widać to zwłaszcza na autostradach, gdzie ograniczniki prędkości trzymają ich w ryzach bodaj do maksymalnej prędkości 90 km/h. Jednak jest to sprzęt niezbyt precyzyjny bo różnice prędkości pomiędzy poszczególnymi pojazdami mogą sięgać do 2-5 km/h. Kiedy taki „szybszy” gabaryt dogania wolniejszego wpada na pomysł wyprzedzania. Mądrzejsi czekają aż w lusterku się wyluzuje, dla nich gratulacje. Inni, którzy mają w dużej pogardzie innych użytkowników szos, zaczynają wyprzedzać nie zważając na duży natłok szybszych pojazdów. Gdyby to wyprzedzanie było sprawne, żaden problem, ale ono odbywa się z różnicą prędkości na poziomie 1-2 km/h! Czasami trwa kilka kilometrów, a jeśli wyprzedzany nie chce odpuścić wtedy trzeba czekać więcej.
- kiedy skończą się remonty na odcinku Nysa – Kłodzko będzie to piękny kawałek trasy. Obecnie jest tam ok. 6 wahadeł opóźniających o ok. 30-40 minut.

Sama Kudowa Zdrój przywitała nas deszczykiem, a raczej jego końcówką. Ponieważ do „m.p.” przybyliśmy o 2 h za wcześnie wybraliśmy się na rozeznanie terenu. Miasteczko malownicze, kompaktowe o ciekawej zabudowie. Na chodnikach czasami wydawało mi się, że idziemy z żonką pod prąd masy spragnionej wypoczynku ludzi. Za to w wielkim parku zdrojowym ludzie jakoś się gubią, a zieleń skutecznie tłumi hałasy. Siłą rzeczy dotarliśmy szybko na czeską stronę granicy bez granicy. Wystarczy tabliczka informująca, że tutaj kończy się RP a zaczyna RC. W pobliskich sklepikach i gospodach trwa ciągły handel wymienny. My zostawiamy u nich złotówki i korony, a bierzemy piwo, knedle, ser smażony, piwo, inne dobra spożywcze i piwo. I wszystko od 2 do 3 razy taniej niż po stronie polskiej.

Ciekawe co przyniesie nowy dzień, bo ma padać :(

Mała Cermna
Handel wymienny

Trawa jest po stronie polskiej, asfalt zaczyna się u czeskich sąsiadów. Na przywitanie karczma z piwem itd. ;)
W Kudowej-Zdroju
Poziome bałwanki
Widok z Góry Parkowej w stronę Czech

czwartek, 22 lipca 2010

Wakacyjnie

Czas wakacyjnych wyjazdów. I po raz kolejny mam nadzieję, że mój blog się ożywi :P. A będzie chyba co opisywać. Cel to Sudety oraz miasta z nimi związane. Internet pociągnę za sobą, by być w łączności i przynajmniej spróbować na żywo relacjonować rozwój sytuacji.

Do przeczytania!