piątek, 22 lipca 2011

Szczyrk, dzień 3 (po południu) i 4 (Wisła)

Ponieważ dzisiaj pada mam chwilkę czasu na uzupełnienie zaległych dni. Będzie to ciąg dalszy trzeciego (zawody w skokach) i czwartego (wycieczka do Wisły).

W środę około 14:00 deszcz dał sobie siana i odpłynął wkurzać innych. Obawiając się tłumu spragnionych sportowych wrażeń kibiców postanowiliśmy wybrać się na obiekt Skalite wcześniej. Seria próbna zaplanowana była na godzinę 16:00, pierwsza konkursowa na 17:00. Z prostej matematyki wyszło, że wystarczy pojawić się w sektorze stojącym o 15:00. Aby zabezpieczyć się przed śmiercią głodową trzeba było jeszcze spożyć solidny obiad, aby nie być skazanym na podskoczniowe kiełbaski, szaszłyki i grillowane oscypki w cenach zaporowych. Wszak głodny kibic kupi wszystko i za każdą cenę.
Przy ulicy Beskidzkiej znajduje się bardzo miły lokal z przyjemnymi cenami za "Danie dnia". Codziennie do dyspozycji jest coś innego, a cena za porcję wystarczającą do szczelnego wyłożenia żołądka waha się w okolicach 15-16 zł. Jak na warunki szczyrkowskie jest to kwota niska. Adres dla potomnych :) Piwnica Bar. Całe menu jest interesujące a ja osobiście rozsmakowałem się w daniu o nazwie Jadło drwala. Jest to sporej wielkości i grubości placek ziemniaczany z gulaszem. Za rekomendację wystarczy fakt, że zjedzony przed godziną 15:00 wystarczył do śniadania dnia następnego :D Można zamówić, wg menu, 1/2 porcji. Cena pełnej jest o 5 zł wyższa od dania dnia.
Koniec z kulinariami.
O 15:00 dotarliśmy pod skocznię. Krzesełka były jeszcze w 99% puste. Zrozumiałe. Za 70 zł otrzymuje się miejsce numerowane i można przyjść później. Reszta, która zgodziła się zapłacić po 40 zł za miejsca stojące przychodziła wcześniej aby wydrapać sobie odrobinę przestrzeni pod bandą :)
Ładny telemark, ale co ja tam wiem.
Generalnie jednak ceny biletów do spółki z niepewną pogodą oraz brakiem sporej grupy zawodników z naszym emerytowanym już mistrzem Adasiem na czele, Simonem Ammanem (odpuścił skakanie po trawnikach) i innymi (sporo ich zakończyło karierę po obecnym sezonie) spowodowało, że w sektorach z miejscami siedzącymi do końca zawodów przeważały puste krzesełka. Słyszałem, że TV transmitując imprezę raczej nie zapuszczała się z kamerą w rejony wyglądające jak sala lekcyjna w trakcie epidemii grypy. Na całe szczęście, dla obrazu przesyłanego do domowych fanów skoków, organizatorzy postanowili wpuścić widzów sektora stojącego na fragment zeskoku średniej z trzech szczyrkowskich skoczni. W transmisji telewizyjnej wyraźniej zagęściło się od głów :)
Martin Schmitt podchodzący do lądowania
Zawody jak zawody. Nie będę pisał, bo to trzeba zobaczyć na żywo. Dodam, że w Szczyrku oglądało się całość komfortowo. Świetny widok na zeskok.
Seria próbna rozpoczęła się w deszczu. Niedługo opady przeszły i zrobiło się słonecznie. Koniec pierwszej serii to ponownie deszcz tak silny, że ogólnopolska transmisja TV padła, a walkę widzieli tylko zgromadzeni pod skocznią.
Uuuuuuuuułłąąąąą w uszko :P
W przerwie pomiędzy seriami odpalono jupitery, które zrobiły ładny klimat.
Parasole, pelerynki. Podstawowe wyposażenie kibica.
W drugiej serii deszcz ustał, zaświeciło słońce a Kamil majtnął 103,5 metra, rozgrzewając zgromadzoną publiczność i zapewniając sobie 3 miejsce w konkursie. Było wiele radości!
Triumfatorzy

Dzień 4

Pogoda nie rozpieszczała nas od rana. Jednak ruszyliśmy się do Wisły. Między Salmopolem a naszym celem droga wije się niczym student na egzaminie. Tego dnia chmury były bardzo nisko, więc większość trasy odbywała się w otoczeniu bieli. Opony deszczowe potwierdziły swoje zalety a kierowcy z nizin hamowali czym tylko mogli. Gdyby wyposażeniem dopuszczonym przez przepisy mogły być ciężkie kotwice na grubym łańcuchu  to pewnie byłyby tu w częstym użyciu :D A przecież hamowanie silnikiem nie jest ani skomplikowane, ani zakazane.
Przy wjeździe do Wisły, w Wiśle Malince, pierwsze co rzuca się w oczy to przebudowana (uwaga, będzie monotematycznie) ... skocznia :) Muszę przyznać, że obiekt robi ogromne wrażenie. Pawilon połączony z przeciwstokiem jest piękny. Przed modernizacją zeskok przecinał główną drogę. Teraz jezdnia kulturalnie prowadzi sobie tunelem wkomponowanym w pawilon, rozwiązanie eleganckie i skuteczne. 
Skocznia K-120 im. Adama Małysza. 
Co Wam przypomina kształt zeskoku i dlaczego właśnie banana? ;) A zieleń symbolizuje kolor, jaki mają te owoce kiedy niedojrzałe trafiają na statki płynące do gringos w europie. Bo tylko oni jedzą te niedobre :) . 
Do góry można wjechać wyciągiem kanapowym. To znaczy teraz można, bo do niedawna wyciąg był nieczynny. Na szczęście z obawy przed skandalem uruchomiono go niedługo przed konkursem letniej GP. Na górze można zwiedzić wieżę, z kawiarnią K-120, która w trakcie zawodów pełni rolę pomieszczenia dla oczekujących na swoją kolejkę skoczków. Jeszcze wyżej jest taras widokowy.
Fragment ściany pamiątkowej w kawiarni K-120
Widok z tarasu skoczni w Wiśle Malince
Kolejna chmura deszczowa przegoniła nas dalej. Zaglądnęliśmy na zbiornik wodny - jezioro Czerniańskie, łączący w swoich toniach dwa z trzech potoków źródłowych Wisły - Białej i Czarnej Wisełki.
Jezioro Czerniańskie
Pogoniliśmy dalej. Udało się poprzechadzać po centrum Wisły, ale deszcz był już na tyle dokuczliwy, że nie chciało mi się nawet wyciągać aparatu z obawy, że w środku zalęgnie mu się rzęsa wodna. W niedługim czasie planujemy powtórkę z wizyty, aby odwiedzić Galerię Trofeów Adama Małysza więc może pojawi się więcej zdjęć samego miasta. Na dobranoc obiekty KS Wisły Ustronianki w szacie letniej.
Skocznie KS Wisła Ustronianka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz