środa, 13 kwietnia 2011

Park

Gdzie znajduje się w Rzeszowie Park im. Inwalidów Wojennych? Pod taką nazwą zna go ograniczona liczba mieszkańców. Stawiam, że maksymalnie 20%.
Gdzie znajduje się park za dawnym kinem Mewa? Tutaj odsetek znających to miejsce rośnie do 98%. W obu przypadkach chodzi o ten sam park.
W zachodniej jego części znajduje się piękny budynek dawnego Domu Kultury WSK, obecnie mieszczący Instytut Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Sam gmach jest odremontowany, przykuwając wzrok swoim wyglądem. Od strony parku znajdują się zrujnowane schody. Niedługo mają zostać wyremontowane, do tego jednak czasu można wykorzystać je do ... zdjęć ;)
Za Instytutem Muzyki URz
Sam park przy odpowiednim spojrzeniu również może być ciekawy. Znajdziemy w nim m.in. stare jałowce, które przy odpowiednim ich poprowadzeniu mogą wyglądać interesująco.
Bonsai Rzeszowski
W najbliższym czasie muszę się tam wybrać ponownie, ponieważ w dniu kiedy powstały powyższe zdjęcia miałem niewiele czasu.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Wisłok wiosenny

W zeszłym tygodniu miałem kilka dni urlopu, więc postanowiłem nadrobić zaległości w łażeniu z aparatem. Miesiąc wcześniej kupiłem w Lidlu krokomierz i oczywiście gadżeciarska natura wręcz zażądała aby przypiąć do paska to urządzenie. Długość kroku ustawiłem na 65 cm, co jak się okazało chyba było wartością zbyt dużą. Krokomierz liczy wstrząsy wywoływane stawianiem kolejnych kroków. Gdyby ruch był jednostajny, wtedy przebyta odległość wyświetlana przez krokomierz byłaby mniej więcej zgodna z rzeczywistością. Przy plątaniu się z aparatem często ruch daleki jest od wzorcowego. Pół kroczku tu, pół w drugą stronę. Przyklęknięcie, skok, kichnięcie, to wszystko maszynka zlicza jako kolejne 65 cm. I tak w pierwszym dniu krokomierz wyliczył 14 km, drugiego 7 km. Biorąc pod uwagę liczbę nowych bąbli i bolących odcisków, mogłoby się to zgadzać. Jednak odnosząc się do tego jak przeżyłem sezon zimowy (głównie trasa dom->praca->dom), dochodzę do wniosku, że to organizm podszedł do tematu zbyt panicznie a stopień zmęczenia był o wiele wyższy niż to potrzebne. Trudno, trzeba po raz kolejny wziąć się za siebie ;)

Część fotograficzna spacerów była przyjemniejsza. Ptacy darli twarze aż miło, słońce przypiekało lico a wkoło budząca się do życia natura cieszyła oczy. Słuchawki od mp3 zostały schowane do kieszeni już po 5 minutach od wyjścia z klatki schodowej. Szkoda zatykać uszy w obliczu tak pięknych dźwięków natury, tym bardziej, ze przez całą zimę słychać było głównie posępne i gardłowe "kraaaaaa, kraaaaa". Od rana do nocy "kraaaaa". Przy śniadaniu, obiedzie, kebabie i chińczyku .... kraaaaa.

Pierwszy dzień, jedno zdjęcie, z okolic zalewu.
Rzeszów, okolice zalewu na Wisłoku
Drugi dzień był bardziej kolorowy. Wisłok pozostał, zmieniłem tylko kierunek w stronę mostu kolejowego.
Marzanna, która nie dopłynęła do morza. Jeśli spadnie śnieg, to będzie jej wina.
Mini kamienista plaża.
Most kolejowy
Zieleni będzie coraz więcej, więc trzeba nadrabiać stracony w zimie czas.